Bezdomni z niespełnioną pieszczotą, wśród obojętnych ludzi, biedniejsi o ławkę pod zielonym drzewem, którą zabrał mróz, płonącymi oczami mówimy sobie rzeczy nieogarnięte słowem .... Nurzam się w mowie Twych oczu jak trzmiel kosmaty we wrzosie... Czuję, jak płoną wargi i spragnione palce rak Miłych szukają ... jak bezwolnieje ciało i nie broni oczom Twoim rozbierać sukien, które dzielą... Tulisz mnie naga kasztanami źrenic... Nie zasłaniaj oczu-prosisz!!! Lecz oczy Moje rozpalone pieszczotą są jak płomienie ... Jeżeli ich nie zasłonie, podpale tych ludzi obojętnych....
|